Niespełna cztery miesiące temu, pisząc wpis o przeprowadzkach , chwaliłam Wam się swoim pierwszym mieszkaniem. Jak możecie zauważyć na zdjęciach zamieszczonych w powyższym poście, stan kawalerki był tragiczny. Trzeba było wymieniać elektrykę, hydraulikę, podłogi, powyburzać futryny. Już nie wspominam o malowaniu ścian i białym montażu. O zakupach w sklepach budowlanych, fachowcach, pracach remontowych itp. mogłabym pisać bez końca. Uwierzcie, odliczałam dni do końca remontu, a na myśl o to, że miałabym przeżywać to jeszcze raz, robi mi się słabo. Naprawdę, opóźnienia prac to nie jest najgorsze co może się przytrafić. Dla przykładu: pewien sklep nie wysłał mi frontu od mebli kuchennych ( mimo, że był opłacony) po czym odrzucił moją reklamację, jedna ekipa od montażu wystawiła mnie bez żadnej informacji, a inna schrzaniła robotę do kwadratu. Do dziś szafka pod zlewozmywakiem jest do połowy odsłonięta, a to powoduje, że większość moich wnętrzarskich fotek kuchni nadal nie nadaje się do publikacji na instagrama. ;) Życie to nie bajka.
![]() |
Po lewej stronie mieszkanie tuż po zakupie. Po prawej stronie po remoncie, przed przeprowadzką. |